Powrót do rzeczywistości

Od wtorku miałam możliwość spędzenia cudownego czasu z przyjaciółkami.

Cudowne dziewczyny poznane w sieci wiele lat temu. Każda z nas zupełnie inna, każda z nas z innego zakątka Polski, a jednak przyjaźń trwa.

Jechałam z małym opóźnieniem spowodowanym dość ważnym i trudnym badaniem mojego Taty. Musiałam po prostu z nim być w poniedziałek i w sumie do końca nie wiedziałam czy pojadę spotkać się z dziewczynami.

Decyzja czy jechać była  bardzo trudna. Nie wiedziałam czy mogę zostawić Tatę, jak się będzie czuł itd. Jednak po rozmowie z nim stwierdziłam, że jadę. W razie czego jest jeszcze brat, mąż i moje dzieci więc sobie poradzą.

No i pojechałam. Cały wtorek w podróży ale ja lubię podróże, dla mnie nie ma problemu jechać z przesiadkami przez całą Polskę.

Na Podlasiu nie byłam jeszcze nigdy więc tym bardziej się cieszyłam.

Spędziłyśmy kilka fajnych dni, a dzisiejszej nocy /kurcze zawsze mam problem czy miniona noc była wczorajsza czy jest dzisiejsza/ ruszyłam z przyjaciółką w podróż samochodem na Śląsk na lotnisko.
Odbierała córkę, która wracała z południa Europy z wakacji.

Nocna podróż minęła nawet nie najgorzej, natomiast dzisiejszy dzień w połowie przespałam.

Wracając w mojej głowie kłębiły się tysiące myśli, myśli na temat mojej przyszłości, na temat tego co tu zastanę. Wiedziałam już, że szanowny małżonek wieczór spędził z alkoholem więc pod znakiem zapytania stało to czy mnie odbierze rano z lotniska.

Tydzień temu stracił prawo jazdy więc wiedziałam, że ma przyjechać z moim bratem jako kierowcą.
Więc jeszcze w głowie miałam to, że mój brat mnie nie zostawi i przyjedzie rano po mnie.

Tylko tak strasznie przykre jest to, że osoba z którą żyjesz wiele lat ma głęboko gdzieś, że powinna być w miarę ogarnięta na rano.

I tak przyjechał po mnie, śmierdzący alkoholem, nie ogolony. Nawet nie wiecie jak cholernie przykro mi się zrobiło. Kolejny dowód na to, że to nie jest człowiek dla mnie.

Mam nadzieję, że kolejny wpis może będzie weselszy.

Plusem jest to, że przyjechał z moim ukochanym psiakiem, dla którego jestem całym życiem.

Komentarze

  1. Witam, jestem z rewizytą :-)
    A ja bałam się spotkania z internetowymi znajomymi. Mam nadzieję, że grzecznie, ale odmówiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co znamy się już 10 lat więc w sumie kiedy się poznałyśmy to jeszcze czasy były ciut mniej internetowe. Wtedy poznałyśmy się na jakimś forum internetowym większą paczką. I tak na początku spotkanie z tymi co byli najbliżej mnie, potem takie ogólnopolskie spotkanie, gadanie na skypie itd. Z tego wszystkiego po latach zostałyśmy w sumie tylko we 3.

      A obecnie gdybym miała się z kimś spotkać z internetu to pewnie też bym się spotkała, gdyby to miał być mężczyzna to pewnie byłabym bardzo ostrożna. Mam wielu znajomych poznanych właśnie w sieci.

      Nie ma się czego bać, tylko trzeba uważać.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Instagramowe początki

Dalej tkwię w tym wszystkim